czwartek, 5 czerwca 2014

"X-Men: Days of Future Past" - recenzja

Dotychczasowe filmy z serii "X-Men" uważam za udane produkcje. "Oryginalna" trylogia może nie była jakaś super, ale dało się ją z przyjemnością oglądać, "X-Men Origins: Wolverine" trafił do mojego TOP7 filmów o superbohaterach, a "First Class" pokazała, że film komiksowy może być zarówno "rozrywkowy", jak i "dramatyczny"; tylko "The Wolverine" znacznie wyłamał się z tej tradycji. Jaki jest więc najnowszy "Days of Future Past"? Zapraszam do mojej recenzji.

Fabułę zapewne większość z Was zna, a Ci, którzy nie znają, zaraz poznają. Jest rok ok 2020, a ludzkość nie ma się za dobrze. Winę za ten stan rzeczy ponoszą stworzone do walki z mutantami roboty - Sentinele - którym tak się spodobało zabijanie homo superior, że wkrótce chętnie wzięły się także za homo sapiens - tych, którzy pomagali mutantom lub mieli potencjał do posiadania mutancich dzieci czy wnuków. Żeby powstrzymać holocaust, X-Meni decydują się wysłać w przeszłość Wolverine'a, którego zadaniem będzie powstrzymanie łańcucha zdarzeń prowadzącego do wojny.


W samym opisie pojawia się już pierwsza wada filmu: podróże w czasie. Szczerze mówiąc, nie lubię tego wątku - po pierwsze, zawsze wkradnie się mnóstwo nielogiczności; po drugie, moja koncepcja czasu (uniemożliwiająca w ogóle zmianę przeszłości) nie odpowiada tej, którą przyjmują twórcy. Jakby tego było mało, sam mechanizm w tym akurat filmie jest jeszcze bardziej skomplikowany - w przeszłość nie uda się jego ciało, a tylko świadomość, która trafi do młodszego ciała; nie może się on denerwować, bo może to zakłócić proces i "wyrwać" go z przeszłości zawczasu; zmiany nastąpią dopiero po jego przebudzeniu, kiedy to znajdzie się w ciele istniejącym w tej nowej przyszłości; a wszystkiego dokonuje Kitty Pride - jak? Jakimś urządzeniem? To jej nowa moc? Skąd ją ma? Kiedy się pojawiła? Na te pytania nigdy nie dostajemy odpowiedzi. (Poza tym, czy tylko ja zauważam, że zmiana przeszłości to w zasadzie zabójstwo wszystkich ludzi, którzy istnieli w zmienianej linii czasu?)

Drugą wadą jest to, że scenarzysta albo pogubił się w dotychczasowej historii filmowych mutantów, albo po prostu postanowił ją olać, albo o niej zapomniał. DoFP, jak to z daty wydarzeń wynika, w większości dzieje się tuż po wojnie w Wietnamie. Tak, po tej samej wojnie, podczas której w "X-Men Origins: Wolverine" Stryker zwerbował Logana i Victora. Dlaczego więc w filmie Stryker jest dużo młodszy i wydaje się być zaskoczony widokiem mutantów? Przecież dopiero co dowodził całą jednostką ludzi z mocami! Ta wada filmu jest olbrzymia i siedziała mi jak drzazga w oku przez cały seans. Brak mi też w zakończeniu (bo to, że im się udało, to chyba żaden spoiler) rozstrzygnięcia, czy w końcu w nowym kontinuum istniał Projekt X i czy Wolverine dostał swój szkielet z adamantium - wystarczyło by małe pokazanie pazurków, ale nic z tych rzeczy.


Na całe szczęście, nawet powyższe wady nie zmieniają tego, że film jest bardzo dobry - nie jest to w żadnym razie najlepszy film superbohaterski ever, ale naprawdę kawał porządnej produkcji.

Zacznijmy od zalety nr 1, czyli od scen akcji. Są świetne. Otwierająca film sekwencja walki mutantów z Sentinelami jest dynamiczna, pełna znakomitych efektów specjalnych i szalenie pomysłowa. Czy to skaczący od robota do robota Warpath lub walący prosto z mostu Colossus, czy to "żywiołaczy" Sunspot i Iceman, czy (przede wszystkim) tworząca portale Blink dają z siebie wszystko, a widzom wielką frajdę; mniejszy poziom prezentuje druga "przyszłościowa" rozwałka, gdyż po pierwsze jest znacznie krótsza, a po drugie jest wtedy moment kulminacyjny w przeszłości, więc nie poświęca się jej należytej uwadze; można to jednak zrozumieć. Kapitalna jest także znana ze zwiastuna scena z Magneto podnoszącym stadion i jednocześnie kontrolującym ekipę Sentineli, chociaż szczerze mówiąc, właściwie za wiele się w niej nie dzieje, ale za to znakomicie pokazuje, jak wielkim badassem i jak potężnym mutantem jest Eric. Nieco zawiodłem się jedynie na sekwencji, w której występuje Quicksilver: ta scena jest bardzo zabawna, ale nie ma w niej za wiele choreografii i gołym okiem widać, że stworzono ją specjalnie pod 3D. Dobrze wyszły także spokojne momenty, nawet te, w których poza rozmowami nic się nie dzieje - mogłoby być ich jednak ciutkę mniej, gdyż w końcu nieco zaczynają nudzić.

Drugą wielką zaletą DoFP jest aktorstwo. "Nowi" X-Meni to chyba jedyne produkcje superbohaterskie, w których aktorzy grają na serio. Nie zrozumcie mnie źle, lubię luźny styl z Marvel Cinematic Universe, ale chyba jeszcze bardziej uwielbiam ucztę, jaką zapewniają nam James McAvoy, Michael Fassbender czy nawet Nicholas Hoult (który obecnie wyrasta na naprawdę dużą gwiazdę młodego pokolenia). Wiem, że niektórzy narzekają na przesyt jackmanowym Loganem, ale moim zdaniem gość tak się zżył z rolą i tak świetnie ją odgrywa, że nie wyobrażam sobie jego zmiany. Bardzo obawiałem się o Quicksilvera, który na plakatach i zdjęciach wyglądał bardzo tak sobie, ale w ruchu (hehe) okazał się dużo lepszy (no i nie pominięto jego pokrewieństwa z Magneto). Całkiem nieźle z rolą Traska poradził sobie Peter Dinklage, pokazując tym samym, że nie da się "uwięzić" w Tyrionie Lannisterze. Miło było także zobaczyć, podejrzewam że jednak po raz ostatni w serii, Patricka Stewarta i Iana McKellena. Z całej obsady nie przekonuje mnie jedynie Jennifer Lawrence - naprawdę, nie wiem, jakim cudem tak zgrabna i tak seksowna w "Poradniku Pozytywnego Myślenia" dziewczyna może być jako Mistique tak aseksualna. Jeśli zaś chodzi o marginalną rolę "przyszłościowych" mutantów, to mi to zupełnie nie przeszkadzało, gdyż śledziłem wywiady z twórcami i wiedziałem, że mieli oni stanowić wyłącznie tło - rozumiem jednak, że niektórych może to zdenerwować.


Podsumowując, "Days of Future Past" to bardzo dobry, choć czasem nieco przegadany film. Polecam wyprawę do kina, póki jeszcze jest, zwłaszcza że nie trzeba (jak to jest ostatnio w modzie) wybierać pomiędzy dubbingiem a 3D. Już teraz wiem, że na "Apocalypse" będę oczekiwał z utęsknieniem i z zainteresowaniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz