poniedziałek, 10 marca 2014

Seriale o młodych superbohaterach

W dzisiejszej notce pozostajemy w gatunku produkcji superbohaterskich. Tym razem mam zaszczyt, przyjemność i zamiar polecić Wam trzy seriale animowane opowiadające o młodszym pokoleniu superherosów: "Young Justice", "Teen Titans" i "X-men: Evolution". Każdy z nich jest inny, każdy z nich kładzie nacisk na inne elementy, ale oglądanie każdego jest warte poświęconemu na to czasu. Tak więc parafrazując okrzyk z jednego z nich: Readers, go!


Podejście sensacyjne: "Young Justice"


Pierwszy z opisywanych seriali jest jednocześnie najmłodszy (debiutował w 2010 r.), ale wymieniam go na początku, gdyż jest najbardziej "klasyczny": to po prostu akcyjniak z młodymi superbohaterami (Robin, Kid Flash, Aqualad, Superboy, Miss Martian i Artemis) w roli głównej. W żadnym razie nie jest to wadą tej produkcji, zwłaszcza że sceny walki wyglądają po prostu świetnie (za grafikę odpowiada "silnik" "Kryzysu na Dwóch Ziemiach"). Ponadto, mimo że oczywiście zwykle The Team tryumfuje, to jednak autorzy nie boją się pokazywać protagonistów także po przegranych potyczkach. Do zalet serialu należy także świetne przedstawienie postaci: wystarczy powiedzieć, że twórcy potrafili ukazać gościa o ksywce Sportsmaster jako ciekawego złoczyńcę.

Największą wadą "Young Justice" jest chyba to, że zdaje się, że autorzy chcieli poza chłopcami, będącymi standardową widownią takich seriali, trafić także do dziewczynek. Stąd na przestrzeni jego trwania wszyscy członkowie Teamu zostają wplątani w wątki miłosne, a scena kończąca (nie licząc "epilogu") ostatni odcinek 1. sezonu wywołała u mnie odruch wymiotny. Nie da się także ukryć, że drugi sezon show był gorszy od pierwszego: do zespołu dołączono bowiem za wiele postaci i nie dało się dać im wszystkim odpowiedniej ilości czasu ekranowego.

Podejście komediowe: "Teen Titans"


Ze wszystkich opisywanych dzisiaj seriali, ten jest z całą pewnością moim ulubionym, bowiem jak sam nagłówek wskazuje, postawiono w nim głównie na humor. Już sam styl graficzny jest niepoważny, zwłaszcza że czerpie pełnymi garściami z anime, a standardowe "dziwne miny" są tutaj używane raz za razem. Ponadto, protagoniści (Robin, Starfire, Cyborg, Raven, Beast Boy) są wyraźnie młodsi niż w poprzedniej lub następnej produkcji (na oko 13-15 lat), co dało okazję do ponabijania się z aktywności i zachowania młodych nastolatków.

Po latach największą zaletą serialu stało się dla mnie to, że umiał pokazać przyjaźń, nie bawiąc się przy tym w kolejne miłostki. Jasne, Robin i Starfire mają się ku sobie, w jednym sezonie pojawia się też Terra, która wpada w oko Beast Boy'owi, ale wszystko jest pokazane bez przesady i z humorem. Jeśli zaś chodzi o wady, to jasnym jest dla mnie, że styl całości może niektórym nie odpowiadać, zwłaszcza że trafiają się także odcinki całkowicie odjechane i oderwane od rzeczywistości.

Podejście obyczajowe: "X-men: Evolution"


Z opisywanych dzisiaj seriali " Evolution" zobaczyłem najpóźniej, postanawiając sprawdzić, o co chodzi z tym "najlepszym serialem o X-menach". I biorąc pod uwagę mój wiek, bardzo się zdziwiłem, że za największą jego zaletę uznałem fakt, że przedstawia on głównych bohaterów (Cyclops, Jean Grey, Nightclawler, Shadowcat, Rogue i Spyke) nie jako superherosów, a licealistów i nastolatków; tak samo z ich przeciwnikami, którzy nie są budzącymi grozę złoczyńcami, a bardziej kimś w rodzaju szkolnych łobuzów - dla mnie był to swego rodzaju ożywczy wiatr w produkcjach superhero. Dla stęsknionych "klasycznej" akcji od 3. sezonu wprowadzono więcej wątków typu "uratuj świat", ale jak dla mnie była to raczej zmiana na gorsze. Przy okazji podjęto temat tolerancji, którego przedstawienie uważam raczej za błędne: gdybym ja w TV zobaczył, że mój kolega potrafi razić z oczu promieniami, nie próbowałbym za wszelką cenę go wkurzyć.

Niestety, w "Evolution" nieco kuleje animacja, a konkretnie kreska. W strojach bojowych Cyclops czy Jean wyglądają jak obleczone w lateks patyczaki (zwłaszcza ta druga, której kostium przy okazji wygląda, jakby wrzynał się jej w tyłek). Parę razy trafiają się także takie głupoty, jak licealny nerd rozbrajający zabezpieczenia Cerebro. No i nieszczęsny odcinek "Spykecam", w którym Spyke (swoją drogą: tragiczna postać i jeszcze gorsza moc) wywozi koleżanki do lasu, gdzie każe im ze sobą tańczyć i się dotykać ;). Ogólnie jednak jest bardzo dobrze.


Co Wy sądzicie o tych serialach? A może uważacie, że seriale animowane i superbohaterskie, a zwłaszcza o nastoletnich herosach, są rozrywką dla dzieci i macie zamiar trzymać się od nich z dala? Jakiekolwiek jest wasze zdanie, podzielcie się nim w komentarzach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz