środa, 22 lipca 2015

Seriale superhero 2014/2015, cz. 1. - Porzucone

Może nie nazwałbym siebie wielkim fanem kina superhero (np. na "Ant-Mana" poczekam do wydania DVD), ale jednak lubię ten motyw fabularny. Dlatego też przed serialowym sezonem 2014/2015 byłem zachwycony - zatrzęsienie zapowiedzianych tytułów superhero miało mi gwarantować dobrą zabawę i zajęcie czasu, byłem więc nastawiony bardzo optymistycznie. A jak w końcu wyszło to w praniu? Tym zajmę się w kilku najbliższych postach. Na pierwszy ogień idą te serie, które zacząłem oglądać, ale z różnych względów je poszuciłem. Zapraszam.


"MARVEL's Agent of S.H.I.E.L.D." (sezon 2)

W 1. sezonie MAoS było serialem bardzo nierównym. Pierwsza połowa show, co by tu nie mówić, była od kiepska do bardzo kiepska i trzymały mnie przy niej głównie uroda Skye i sympatia do Coulsona, zdecydowanie najmilszej postaci w ekranowym uniwersum Marvela. W drugiej połowie jednakże jego poziom podniósł się naprawdę wysoko, a cała wojna na linii SHIELD-HYDRA została przedstawiona lepiej niż w "Captain America: The Winter Soldier". Po kolejnym sezonie spodziewałem się więc co najmniej tego poziomu.

Niestety, pierwsze odcinki mnie zupełnie rozczarowały. Ze wszystkich wątków wprowadzonych przez scenarzystów jedynie ten Fitza i gościa-wyglądającego-jak-Rock naprawdę mnie zainteresował; pozostałe obchodziły mnie tyle, co śnieg nie sprzed roku, a sprzed co najmniej trzech lat: Simmons jak dla mnie mogła by zostać "killed in action", wizje Coulsona zupełnie mi nie leżały, a milcząco-owcowy romans Skye i Warda to, no cóż, po prostu tradycyjnie kiepski serialowy romans. No i jeszcze wisienka na torcie: nie sprowadza się do serialu Xeny, tylko po to, by ją następnie zabić w pierwszym odcinku! (jeśli coś podobnego wywinie mi "Ash vs Evil Dead", to nie ręczę za siebie)

Biorąc to wszystko pod uwagę i dodając do tego naprawdę kiepskie (jeśli porównamy je choćby z "The Flash") efekty specjalne i fakt, że to jedyny serial superhero oparty na nieczytanym przeze mnie Marvelu (wszystkie inne wywodziły się z DC lub jego imprintu, Vertigo), zdecydowałem się porzucić go już po 2. odcinku. Może kiedyś do niego powrócę, bo słyszałem, że potem jest lepiej (a następnie ponownie gorzej) - chociaż jeśli miałbym nadrabiać, obejrzę sobie raczej "MARVEL's Agent Carter", której nawet nie ruszyłem, a o której jeszcze złego słowa nie słyszałem.


"Gotham"

Przy "Gotham" trwałem o wiele dłużej niż przy MAoS, ale może przez to nasze rozstanie było gwałtowniejsze i bardziej bolesne. Jeśli bowiem miałbym tworzyć definicję "zmarnowanej szansy" czy "polecenia na łeb, na szyję" bardzo prawdopodobne, że oparłbym się właśnie na "Gotham". Pierwszy odcinek kupił mnie bowiem całkowicie: świetny klimat, dobre-bardzo dobre aktorstwo, interesująca fabuła. Czym dalej jednak w las, tym gorzej. Zamiast skupić się na wojnie gangów z jednej i morderstwie Waynów z drugiej strony, twórcy stworzyli typowego procedurala, na który nie bardzo mieli pomysł - sprawy, które przyszło rozwiązywać Gordonowi i Bullockowi, delikatnie mówiąc nie porywały.

Jednakże, prawdziwym gwoździem do trumny okazały się wątki romansowe. Napalonych nastolatków próbowano zwabić przed telewizorem lesbijskim romansem, jednak chyba zapomniano, że nawet lesbijski romans nie pomoże, jeśli wprowadzi się go zupełnie bez ładu i składu na zasadzie "nie będę z Tobą, było minęło, chyba śnisz, o jesteśmy w łóżku". Jeszcze gorzej wyszła próba przyciągnięcia przed ekrany napalonych nastolatek - tutaj po prostu ktoś zapomniał, że tworzy serial mroczny i dość krwawy, czyli wyraźnie nie dla nastolatek (chyba). Dla mnie, jako dorosłego mężczyzny, i pewnie dla wielu innych, napalenie małej Catwoman na jeszcze mniejszego Bruce'a, okraszone kolejnymi zawoalowanymi propozycjami całowania w różnych dziwnych miejscach (nie mylić z "w różne dziwne miejsca") było po prostu niesmaczne.

Dlatego też "Gotham" przestałem oglądać około 1/3 sezonu (co ciekawe, w środku odcinka) i wracać do niego nie zamierzam. Jeśli będę chciał kryminału w Gotham, sięgnę po któryś z licznych seriali animowanych z dorosłym Batmanem: "Batman TAS", "New Adventures of Batman" lub "The Batman" - każdy z nich zapewnia naprawdę godziwą rozgrywkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz